Gabrysiu, popatrzyłam sobie na te lalki z linka... Wrażenie wizualne owszem duże, ale jak się wczytałam w te opisy, to już mi się jakaś lampka zapaliła, że dorabiana jest tu cała ideologia... Poza tym cena prawie 1000zł za lalkę z ubrankami; niewielu rodziców stać na takie "dziecko dla dziecka".
Wg mnie lepiej dziecku podarować prawdziwą siostrę lub brata, z którym dziecko rośnie i dojrzewa. I na którego może liczyć w dobrych i trudnych momentach życia. Myślę, że to dużo trudniejsze dla młodych rodziców ale warte przeżycia.
A jeżeli chodzi o lalki szmacianki... pamiętam swoje pierwsze. Zrobiła mi je moja kochana Babcia; były maleńkie i dwie miały łóżeczko zrobione z pudełka po zapałkach. Potem, jak byłam trochę starsza uszyłyśmy razem moją kochaną "Joasię" -najukochańszą lalkę na świecie. Włosy z włóczki, oczy z czarnych guziczków. Była prosta ale kochana, bo moja, uszyta przeze mnie. Całe lata szyłam jej sukienki (najczęściej z ubranek z których sama już wyrosłam), to dla niej nauczyłam się dziergać na drutach i "udłubałam" swój pierwszy szalik, czapkę, nawet sweterek. Nie były to ubrania takie jak z żurnala, jak te z linku... ale dawały tyle radości
Moje córki też szyły swoje lalki, z synami szyłam maskotki... Cudowne chwile wspólnie spędzonego czasu. Wierzę, że w dzieciach to zostaje: czas spędzony razem, dużo śmiechu, opowieści o dzieciństwie rodziców, dziadków, nauka piosenek. A efekt końcowy jest zawsze najpiękniejszy, bo własny!
Dziś razem z koleżanką uczymy szyć lalki dziewczynki, które przychodzą do nas na zajęcia feryjne. A dziewczynki są jak zaczarowane Opowiadają co lalkom uszyją, jak będą miały na imię, gdzie będą z nimi chodziły... bezcenne!